Jakiś czas temu zrobiłam sobie listę różnych ingrediencji związanych z wyglądem, które pociągają mnie bardziej, i takich, od których od zawsze trzymam się z daleka. Pierwszą z list (tę na „tak”) można by więc uznać za rodzaj spisu składowych stylu. Wypisując to zestawienie, myślałam sobie jednak, że to tylko zbiór współrzędnych, które dopiero trzeba połączyć, żeby ułożyły się w sensowny wzór, i każdy, komu ów wykaz wyda się bliski, pewnie zrobiłby to po swojemu. Na przykład u mnie na liście jest sporo elementów zaczerpniętych z męskiej garderoby, ale jeśli zestawiam kilka z nich naraz, to zwykle dodaję czerwoną szminkę i np. rozpuszczone włosy. U kogoś innego takim przełamaniem mogą być z kolei buty na obcasie.
Myślałam też, że prostota bywa pułapką. Można ubierać się najprościej jak można, i będzie się wyglądało schludnie, przyzwoicie, nawet elegancko (pułapka tzw. przepisów na minimalistyczną „capsule wardrobe”), lecz nie oznacza to, że inni, patrząc na kogoś, kto nosi się w taki sposób, uznają, że ma swój styl, który – przynajmniej tak go rozumiem – jest raczej dojściem do stopnia samoświadomości pozwalającego twórczo łączyć to, co gra człowiekowi w duszy, z tym, jak wygląda, tak, że stwarza wrażenie spójności. Niektórzy robią to instynktownie, jakby mieli tę zdolność w genach lub urodzili się z takim naturalnym darem, inni dochodzą do tego stanu dopiero z czasem. Jeden z przykładów takiej samoświadomości z rodzimego podwórka, który przychodzi mi teraz do głowy, to Joanna Klimas. Dlatego z coraz większą rezerwą podchodzę do kolejnych „podręczników stylu”, francuskiego czy jakiegokolwiek, na które w naszym kraju najwyraźniej jest zapotrzebowanie nie mniejsze niż w Stanach Zjednoczonych, gdzie ten typ literatury święci triumfy od dawna. Owszem, da się (i nawet trzeba) przekazać ludziom, jak łączyć ze sobą kolory, w czym wypada lub nie wypada pokazać się na oficjalnej uroczystości, jak dobrać proporcje, żeby skorygować sylwetkę. Nie da się powiedzieć komuś: weź to i to, złóż ze sobą te elementy i będzie świetnie, staniesz się osobą stylową. Taki człowiek musi najpierw sam wiedzieć, kim jest i czego chce, znać swoje atuty i ograniczenia, podpatrywać i testować, czasem metodą prób i błędów. To jak z gotowaniem – można zaglądać co pięć minut do przepisu, obawiając się odstępstw od instrukcji, i nauczyć się robić zupę poprawnie wykonaną, ale bez smaku. A można wiedzieć, co z czym współgra, lecz nie odmierzać każdej porcji miarką, dodać czasem szczyptę przyprawy o kontrastowym smaku. Brak tego nieuchwytnego „czegoś” i mimo usiłowań zamiast obrazu osoby, która posiada wyrazisty, własny styl mamy przebranie za grzeczną uczennicę albo prowincjonalną sekretarkę. Albo wystawowy manekin lub klona ulubionych postaci z Instagrama.
A teraz moja lista (niepełna, bo można by ją ciągnąć i ciągnąć). Macie swoją?
NIE:
- falbanki i inne „kobiece” ozdóbki – bufki, plisy
- białe koronki
- mom jeans, które teraz przeżywają drugą młodość
- bawełniane „tuniczki”
- koszulki polo
- obcisłe kardigany
- haremki
- mocno taliowane koszule
- koszulki ze śmiesznymi napisami albo logo firm, w ogóle wszystko, co jest z napisami albo z logo, z wyjątkiem koszulek ze zdjęciami płyt zespołów
- rybaczki
- dwurzędowe płaszcze i marynarki
- „wojskowe” spodnie ze ściągaczami u dołu
- obcasy na platformie typu „końskie kopyto”, niesłychanie modne kilka lat temu
- płaskie buty w szpic
- trapezowe kroje sukienek, w których każda sylwetka wygląda jak w ciąży mnogiej
- golfy
- cienkie rajstopy w kolorze tzw. cielistym, zwłaszcza z lekkim połyskiem, noszone do spódnic
- dresy jako ubiór na ulicę (dresy = sport)
- styl bling-bling – dużo błysku, dużo biżuterii
- akrylowe swetry
- jakiekolwiek ubrania z poliestru i akrylu
- apaszki i krótkie chustki
- krótkie motocyklowe botki, takie sięgające kostki (wyższe, do pół łydki, na mocnej podeszwie – to co innego)
- kolory: żółty i zielony; z wyjątkiem „morskich” odcieni zielonego
TAK:
- koszule o prostym, podobnym do męskiego kroju
- spodnie cygaretki, także w kratki lub paski
- chinosy
- buty na słupkowym obcasie
- ołówkowe spódnice lub spódnice o linii A
- spodnie typu culottes
- wełniane spodnie z wysokim stanem i szerokimi nogawkami
- półbuty na płaskiej podeszwie
- skórzane lub zamszowe botki na obcasie
- sztyblety
- sukienki kopertowe a la Diana von Furstenberg, ale gładkie, bez wzorów
- szmizjerki
- bluzki zapinane na guziki na plecach
- koszule o japońskim kroju
- dżinsowe, proste koszule
- bluzki w marynarskie paski
- dekolty V albo w łódkę
- asymetria
- op-art
- białe kropki na czarnym tle
- malarskie akcenty
- klasyczne trencze
- kombinezony
- krótkie skórzane kurtki
- długie wełniane płaszcze przewiązywane paskiem
- duże chusty
- kapelusze
- mocne, kontrastowe zestawienia kolorystyczne i graficzne nawiązujące do op-artu
- zwracający uwagę dodatek, noszony często – może to być np. zegarek
- kolory: granat – ulubiony kolor bazowy, biel i czerń, także w typowym, szkolno-podstawowym zestawieniu: biała góra, czarny albo granatowy dół; szarości, zimne odcienie niebieskiego, czerwień, amarant
- materiały: bawełna, len, wełna, kaszmir, wiskoza, lyocell
INSPIRACJE:
- Japonia (wiadomo;)
- Skandynawia
- lata 20, 30. i 40. ubiegłego wieku
- wczesna Coco Chanel
- new wave (zarówno francuska Nowa Fala filmowa, jak i nurt muzyczny)
- punk
- robocze uniformy
- klasztorne szaty
W zasadzie wszystko z TAK na tak 🙂 no może oprócz kopertowych sukienek. Dawno już chciałam zrobić sobie taki spis – takie troche porządkowanie mysli o stylu, dzięki za podpowiedź 🙂
Pełna zgoda 🙂
Inspirujący wpis. Fajnie, że wróciłaś. A propos „cienkie rajstopy w kolorze tzw. cielistym, zwłaszcza z lekkim połyskiem, noszone do spódnic” to wpadłam w lekką konsternację. Mam rozmowę kwalifikacyjną i przygotowałam sobie czarną ołówkową sukienkę, czarne czółenka i cieliste rajstopy (za radą „Lekcji stylu” Pani Kwaśniewskiej, która proponuje w takim zestawieniu rajstopy cieliste lub dymne, bo nie znam się na elegancji, preferuję styl casualowy). Czy te rajstopy są obciachowe jednak? Pozdrawiam
Nie są obciachowe, w końcu to lista „lubię – nie lubię”. Ale wyczytałam ostatnio, że obciachowe są połysk i grubość więcej niż 20 den. Może o to chodzi?
Ano właśnie, to jest najgorsze. Jak napisałam w odpowiedzi, niechęć do tych rajstop to moje osobiste skrzywienie, ale jeśli już trzeba, to najcieńsze, żeby były naprawdę niewidoczne – i do butów z zabudowanymi palcami.
Nie, ja po prostu ich nie lubię, ale to moja osobista przypadłość – albo ciemne (czarne, granatowe) kryjące rajstopy w okresie zimnym, albo gołe nogi w okresie ciepłym 😉 Dlaczego nie lubię? To jest trochę jak z firankami chyba – dodatkowa warstwa, która ma coś maskować, zasłaniać, ale jest przezroczysta, więc w sumie nie widać w tym sensu – lepiej pokazać światu czyste, duże okno. Nie bardzo rozumiem też, z czego ta zasada wynika (obawa, że kobieta będzie epatować gołymi nogami? jak włoży rajstopy, pokaże, że jest skromna?). Ale zdaję sobie sprawę, że tak się przyjęło, podręczniki stylu nakazują, żeby tak się nosić w oficjalnych sytuacjach, także w wielu firmach obowiązują zasady dotyczące ubioru, obejmujące noszenie cienkich rajstop do spódnic nawet w największe upały – i trzeba się dostosować. Sama na szczęście nigdy nie pracowałam w takich miejscach. Gdybym jednak musiała się dostosować do sytuacji, to wybierałabym jak najcieńsze, żeby naprawdę nie było ich widać.
Dzięki wielkie dziewczyny za odpowiedź. Połysku na szczęście nie ma 😉
Rozumiem skrzywienie odnośnie rajstop, ale naprawdę można dostać super-cieniutkie o ładnych odcieniach, matowe itd. Osobiście polecam w tej kwestii H&M – duży wybór i dobra jakość (ich rajty piorę w pralce i noszę po naprawdę kilka-kilkanaście razy, a wszystkie inne miałam na sobie góra dwukrotnie).
A dlaczego należy je nosić na oficjalnych spotkaniach etc.? Otóż może młode, opalone nóżki się bronią, ale dla mnie stare albo blade nogi bez rajstop są tak nieestetyczne, że naprawdę podziwiam odwagę pań, które decydują się na taki krok. Rajstopy, mimo że teoretycznie przezroczyste, wyrównują koloryt skóry i działają na trochę na zasadzie podkładu do twarzy 😉 Myślę, że nie mam w nich aż takiego obciachu – szczególnie, jeśli dobierzemy ładny odcień 🙂
Podpisuję się pod wszystkim poza spódnicami A, culotami i szmizjerkami. Nie ta sylwetka 😉 Mnie pomógł Pinterest uporządkować swoje zakupy i zachcianki, tzn podpinałam sobie różne inspiracje, wrzutki ze sklepów czy wybiegów i tym sposobem wykluł mi się styl 😉 Teraz systematycznie poluję na kaszmirowe sweterki z drugiej ręki, porządne oksfordy, skórzanego shoppera czy białe koszule. Przestałam spontanicznie wchodzić do sklepu i kupować co w oko wpadnie, a nijak się potem nie klei z resztą szafy.
Fajne zestawienie, bo takie po całości. I jesteś pierwszą osobą, którą spotkałam, która patrzy na cienkie cieliste rajstopy w taki sposób jak ja. Uważam je za najobrzydliwszy element damskiej garderoby, z niezrozumiałych dla mnie względów powszechnie forsowany. Zrobię sobie w wolnej chwili swoją listę. Dzięki 🙂
🙂 dzięki, a podzielisz się nią tutaj? bardzo jestem ciekawa!
NIE
półgolf, golf
kolory: czerwony, żółty, zielony
cienkie cieliste rajstopy i im podobne skarpetki/kolanówki
dekolt karo, hiszpański
letnie bluzki z zabudowanym dekoltem i bez rękawów
długie spodnie rurki, które marszczą się przy kostce
krótkie marynarki i żakiety
bolerka
koszule
japonki
marmurkowy jeans
pumpy, haremki,
kardigany z „lejącymi się” dekoltami
kopertowe sukienki
kozaki do półłydki
luźne, bufiaste rękawy ściągane mankietem lub gumką przy nadgarstku
koszulki polo
rybaczki
dwurzędowe płaszcze, marynarki
trapezowe sukienki
dresy po mieście
apaszki i chusty
połączenia kolorystyczne białego z czarnym, czarnego z czerwonym
graficzne wzory
TAK
spodnie typu chino
jeansy rurki przed kostkę
wełniane swetry
kolory: szary, czarny, granatowy, fioletowy, wiśniowy, jasny różowy
marynarskie bluzki w bretońskie paski
delikatne akcenty koronkowe (np. przy wykończeniu bluzki w pasie)
czarne kryjące raporty lub bose nogi
gołe stopy do pełnych butów
sandały z zakrytą piętą
jeansy granatowe lub tradycyjnie niebieskie
materiały: bawełna, len, wełna, jedwab
wełniany dopasowany płaszcz
botki troszkę nad kostkę
kozaki przed kolano
długie, bujne szale
kapelusz
dopasowane rękawiczki
spory dekolt (ale nie żeby coś było widać)
proste, dopasowane rękawy
małe złote kolczyki, sztyfty
delikatne złote pierścionki
sukienki z białej koronki
sukienki z dopasowaną górą i rozkloszowanym dołem
długości rękawa 7/8, do łokcia, do połowy dłoni
dopasowane kardigany (zawsze rozpięte)
warstwy
Inspiracje:
Italian chic
French chic
Skandynawia
hipisi
Chyba nam się trochę powiela 🙂
Ciekawy wpis. Prawie w 100% się zgadzam. Jedyne co, to u mnie golfy przechodzą z NIE do TAK (lubię i dobrze w nich wyglądam) a kombinezony, wiskoza i lyocell przechodzą z TAK do NIE. W kombinezonach wyglądam śmiesznie (moim zdaniem jestem do nich za niska) i nie akceptuję innych materiałów niż wełna, kaszmir, jedwab, bawełna, len i skóra. Punkt o cienkich, cielistych rajstopach trafiony, jak dla mnie wyglądają zwykle po prostu tandetnie.
Ja natomiast nie znoszę gołych stóp do pełnych butów (oczywiście poza sezonem wiosenno-letnim). Okropne wrażenie kiedy buty (zwłaszcza ze skórzanym środkiem) przyklejają się do stóp. Nie wyobrażam sobie jak mogłabym jesienią chodzić w spodniach i szpilkach na gołe nogi (pomijając, że pracuję w korpo to chyba bym zamarzła:) Choć preferuję pończochy i skarpetki – na pewno nie podkolanówki i raczej rzadko rajstopy.
Dzięki za inspirację i motywację do stworzenia własnej tego typu listy:). Sporo rzeczy pokrywa mi się z typami Twoimi i Kasi, dodam to, co się u mnie różni:
TAK:
– buty sportowe (ale jako jedyny sportowy element stroju i żaden z tych oklepanych fasonów typu stan smith czy air max)
– kolory: bordo, brudny róż, śliwkowy, butelkowa zieleń, granatowy, szary, czarny, biały, musztardowy, mocna czerwień, połączenie granatowego z jasnym pomarańczowym
– czerwone usta
– porządne baleriny (takie rozczłapane od razu przechodzą do NIE 😉 )
– luźne koszule
– golfy
– bardzo delikatny makijaż
– apaszki, szale, chusty
– wszelkiego rodzaju upięcia z warkoczy
– paski, kropki
– rower miejski 😉
– wełniany ołwersajzowy płaszcz
– trencz
– delikatna biżuteria (plus ewentualnie kolczyki złote grubsze koła lub duże cienkie koła)
– płaskie, proste, czarne półbuty (podobne do męskich)
– ciemne okulary
– zdrowe, naturalne włosy
NIE:
– długie, niepomalowane paznokcie
– japonki (chyba, że na plaży)
– dekolt w serek
– obcisłe bluzki na ramiączkach
– dopasowane żakiety i marynarki
– za długie spodnie
– pasemka, ombre, włosy pocieniowane przy twarzy, wszelkie burgundy na włosach
– kombinezony
– obuwie do chodzenia po górach noszone na mieście
– mocna opalenizna
– torebka noszona na zgięciu ręki, w łokciu.
A moje inspiracje to starsi Włosi i Włoszki, filmy i bohaterowie filmowi (np. Liv Ullmann w filmie „Persona” czy Marine Vacth w filmie „Młoda i piękna”), Caroline de Maigret (ale żadne podręczniki francuskiego stylu, „literatury” tego typu nie zdzierżę 😛 ), moje babcie: jedna z nich jest elegancką starszą panią a druga chodzącą w kolorowych chustkach na głowie babuleńką, która łączy wszystkie możliwe kolory i warstwy ubrań – obie uwielbiam:).
TAK
Tshirty z dlugim rekawem i swetry z zabudowanym dekoltem typu crew neck
kolory: czerwony, zolty musztardowy, granat, czarny, butelkowa zielen
dlugie spodnie typu boot cut zakrywajace 1/2 obcasa (wydluzaja mi nogi!)
spodnice w ksztalcie A
krotkie marynarki (podkreslajace talie)
koszulki polo dobrej jakosci z wyszytymi miniaturkami
ciezkie lakierowane mokasyny do czarnych rurek
mocny ubraniowy akcent kolorystyczny przy twarzy
chusty z cieniutkiej welny
jeansy nieprzecierane, klasyczne, granatowe lub czarne
rurki marszczace sie przy kostce
delikatny upiekszajacy makijaz
bolerka do sukienek, podkreslajace talie
skromna sukienka
skromna szlachetna bizuteria – zloto lub srebro, kolczyki – male kolka
elegancki niewielki zegarek pasujacy do przegubu
NIE
golfy
bezksztaltne szerokie kardigany
dlugie marynarki w stylu meskim
kobiety ubrane calkowicie po mesku
meskie fryzury u kobiet
brak makijazu
koszule z kolnierzykiem (uzywam tylko jak musze byc w pracy „na galowo”)
spodnica mini
akrylowe swetry
poliestrowe sukienki
Mysle ze to co nam sie podoba a co nie zalezy od naszej sylwetki, ja np. lubie spodnice olowkowe ale nie moge ich nosic. Dobrze mi tez w zywych kolorach, wiec chetnie je nosze.
Pozdrawiam,
Jakie rajstopy preferujesz do spódnic?
Myślę, że warto zastanowić się i wykonać własną listę żeby być bardziej świadomym w kwestii osobistych preferencji ubraniowych.
Tylko czarne, takie grube, 60/80 den, ale ja mam na tym punkcie skrzywienie, jak już wcześniej pisałam 😉 Oczywiście zimą i w okresach przejściowych. W porze ciepłej – gołe nogi.
Dziękuję za odpowiedź. 🙂
A ja wrócę do tematu rajstopowo-skarpetkowego. Sytuacja taka: szpilki, spodnie elegancie lekko przed kostkę i jesień. Gołe nogi nie wchodzą w grę. Zamarznę. Spodnie granatowe. Szpilki czarne. Co na stopę. Napisz, proszę, co robisz/zrobić w takiej sytuacji? Czarne skarpetki (raj-stopowe) czy jednak cieliste, jak najbardziej naturalne, co preferuję. Bez połysku, ma się rozumieć.
Ja nigdy nie nosze rajstop do szpilek nawet jak zima mam jakieś wyjście. Smaruje wówczas nogi olejkiem rozświetlającym ” Pat & Rub” lub używam rajstop w sprayu ” Air Stocking” kolor Coco😄
„Ubieraj sie klasycznie” to niestety nie ta klasa co Pani blog
Sam blog fajny, tylko stylizacje wlascicielki klada ten blog.
A gdzie nowe wpisy??? Buuuuu
Już za moment 🙂