Gdy codzienność, polegająca na nieustannym zabieganiu, robieniu kilku rzeczy naraz, nieustannym byciu podłączonym i poganianym przez piętrzące się obowiązki, zaczyna nużyć, przypomina się japońska koncepcja „ma” (wyrażana jednym znakiem, który równa się słowu). Ideogram powstały z dwóch znaków – jeden oznaczał księżyc, drugi bramę. Nieprzypadkowo, bo wyrażał moment, w którym światło księżyca przesącza się przez uchylone drzwi. „Ma”, jak to bywa z japońskimi wyrazami, ma kilka równorzędnych i bliskich sobie znaczeń, które po polsku można by wyrazić jako „przestrzeń” (w rozumieniu wolnego miejsca – np. zostawić sobie odrobinę przestrzeni lub dać komuś przestrzeń), „odstęp”, „dziura”, „pauza”, a nawet „oddech”. Tylko – i tu już zaczynają się schody – nie chodzi o odstęp, wolne miejsce w sensie fizycznym, w przestrzeni, lecz w świadomości, w wyobraźni osoby, która doświadcza wszystkich elementów jakiejś przestrzennej kompozycji. Czasem definiuje się „ma” jako „negatywną przestrzeń”, nie w sensie naznaczenia jej złem, ale zaprzeczenia, kontrastu dla pozostałych elementów obrazu.
Na przykładzie: wyobraźmy sobie wypowiedź człowieka, który świadomie operuje słowem, choćby aktora wygłaszającego istotne kwestie. W jego wypowiedzi „ma” będzie przerwami, chwilami ciszy między poszczególnymi wyrazami lub częściami zdania, niezbędną do tego, by mogły mocniej wybrzmieć. Idealnie ujęła to Sophia Coppola w tytule filmu „Między słowami”. Podobnie w muzyce – chwile przejścia między dźwiękami, idealne ich dopełnienie. Na obrazie – niedorysowanie, puste miejsca. W gestach – chwila zatrzymania między dwoma pokłonami. Przerwa na herbatę. „Ma” bliskie jest buddyjskiej koncepcji pustki, nic dziwnego – wyrasta z kultury zen. Jak w tym fragmencie starego wiersza:
„Ściany z oknami i drzwi tworzą dom,
ale to przestrzeń między nimi jest esencją domu”.
W tradycyjnej kulturze i estetyce japońskiej, gdzie bardziej ceni się to, co nietrwałe, ulotne, odległe od perfekcyjnego ideału, a niedopowiedzenie jest pożądanym efektem artystycznym, istnienie „ma” jest oczywiste.
My, Europejczycy, nie doceniamy znaczenia „ma”, dlatego w naszych językach nie istnieje dlań precyzyjny odpowiednik. Ale coraz częściej za nim tęsknimy.
Europejski, anglojęzyczny odpowiednik Ma: white space, znany i stosowany w sztukach wizualnych, w muzyce (wybrzmiwanie) i w architekturze tak długo jak na wschodzie.
Dokładnie, to odpowiednik 🙂 napisałam: „Czasem definiuje się „ma” jako „negatywną przestrzeń”, nie w sensie naznaczenia jej złem, ale zaprzeczenia, kontrastu dla pozostałych elementów obrazu.”
Dla mnie Ma to kilkusekundowe spojrzenie na coś, co zachwyca, np. na świt za oknem, czy już wschód słońca. To również piękny krajobraz, czy architektura lub jej detal w czasie wycieczki czy urlopu. Natomiast zaprzeczeniem tego jest nieustanne robienie zdjęć czy filmików zamiast podziwiania w naturze.
Witaj, czy mogłabym poznać autora cytowanego przez Ciebie fragmentu wiersza?
„Ściany z oknami i drzwi tworzą dom,
ale to przestrzeń między nimi jest esencją domu”
Z góry dziękuję i pozdrawiam
Witaj, czy mogłabym poznać autora cytowanego przez Ciebie fragmentu wiersza?
„Ściany z oknami i drzwi tworzą dom,
ale to przestrzeń między nimi jest esencją domu”
Z góry dziękuję i pozdrawiam
Lao Tse.
Pozdrawiam!